niedziela, 21 września 2014

My

"Pójdziemy w bój i zmienimy świat" - w głosie wiara w to, że tak właśnie będzie. Młodzi, nie znający własnych ograniczeń. Silni, bo i góry da się przenosić. 

My, wyż demograficzny - bo rodzicom prąd zabierali w stanie wojennym... My, szumnie nazywani Pokoleniem Jana Pawła II... My nie znający świata, życia, a uczeni starych prawd, które nie mają już wartości... My szukający własnych ścieżek.. My stający na progu pełnoletności, wierzący, że zawsze będziemy piękni i młodzi... My, twierdzący, że nasza przyjaźń nigdy się nie skończy... My, których dziś już nie ma.

Ludzie przychodzą i odchodzą... ludzie się zmieniają i inne mają dziś ideały. Kiedyś przyjaciele, dziś już tylko znajomi z portali internetowych. Nawet jeśli mieszkający obok siebie to zbyt zabiegani by móc się spotkać. Nie mamy już o czym z sobą rozmawiać. Na wino nie pójdzie się z matką trójką dzieci. Na kawie nie spotka się wielka gwiazda z szarą myszką.

Gdzie dziś odnajdą się nasze prawdy? Gdzie dziś nasza wiara, wielkie czyny? Świat nadal się kręci niezmieniony przez nas. A miało być inaczej. A miało być tak jak my to planowaliśmy. Mieliśmy zdobywać szczyty, być zawsze razem, mieć posłuch, wierzyć.. mieliśmy być piękni i młodzi. Dziś jeszcze niestarzy, ale już nie młodzi. Gdzieś po środku życia stojący. Nikt już w nas nie wlewać swych prawd, nikt już nas uczyć nie chce jak żyć. Potrzebni, czy niepotrzebni? W większości pracujący nie tam gdzie chcieliśmy, z bagażem doświadczeń, których nie mieliśmy mieć. Żyjący na całym świecie, bo to nas dotknęła migracja. 

Nie martwimy się już tym kto będzie odpytany z historii czy niemieckiego. Dziś mamy większe problemy. Ktoś nie ma na czynsz, komuś dziecko choruje, ktoś inny nie chce być sam, ale nie znalazł tej drugiej osoby. Życie nauczyło nas weryfikować prawdy i nieprawdy. 

Komu z nas się udało? Kto z nas wziął byka za rogi? Kto z nas jest panem świata? Dla każdego dziś to już oznacza całkiem co innego. Ja mam to co mam. Mam konto w banku z kwotą, która mi pozwala żyć. Mam kogoś przy swoim boku, kto otuli mnie gdy przyjdzie zima. Mam promyk uśmiechu, małą istotkę, która codziennie uczy mnie jak piękny jest świat. Mam ludzi przy sobie, którzy odbiorą telefon i przyjadą kiedy mi źle. Mam wspomnienia, które stworzyły dzisiejszą mnie. Ja jestem, a nie byłam. Ja, ta która uśmiecha się do mnie z lustra. Ja mam zmarszczki, ale siwych włosów jeszcze brak. Ja mam nadzieje i plany, które chcę osiągnąć i do których dążę.

Czasem usłyszę melodię, poczuję zapach, to wtedy widzę tamtych nas. My wciąż żyjemy, ale tylko we wspomnieniach.


wtorek, 16 września 2014

w biegu

Ja nie wiem kiedy ja się nauczę nudzić. Nie umiem, choć czasami mam gdzieś chętkę by sie nauczyć to nie umiem.

Lato spedziłam głównie w pośpiechu i na wyjazdach - trzy razy wyjechałam do De i wróciłam oczywiście, byłam u rodziców, byłam nad morzem. Zmym dzieckiem własnym pojechałam pociągiem raz do De. 5 godzin sama z nią w pociągu, da radę :)

A teraz malutko czasu bo w piątek jedziemy do SPA nad morze. Już nie mogę sie doczekać, a tu jeszcze tyle nieprzygotowane, tyle do zrobienia...
Musze jeszcze kreację na wesele znaleźć, bo po powrocie z nad morza mam noc by się przepakować i na ślub wybyć. Ze ślubu prosto na rajd pieszy z pociągu będę biegła.

Dziś takowego meila wyslalam do swej Dworcowej:


tytuł: zwierzenia po nocy. Proszę zachować powagę.
"Jako, że życie matki, żony... chciałoby się napisać kochanki, ale chętnych brak na horyzoncie - wyjeżdżam by choś trochę odpocząć. I mam zamiar odpoczywać wbrew wszystkim i wszystkiemu. Telefonu przy sobie nosić nie będę, więc jak coś to smsem, może się zlituję i oddzwonię. Meile odbierać będę, a nuż gdzieś między Waszymi informacjami o przelewach jakiś kandydat na rozrywkę sie odezwie :) A że przy mężu lepiej takich informacji nie odbierać, to pocztę będę przeglądać gdy on spać będzie, czyli późno w nocy.
Te papierki, które są na mej półczece jeszcze jutro do mnie dotrą, właśnie kombinuję jak Kasię wykurzyć z biura z rachunkami by samej na to drugie piętro się nie wdrapywać. Tylko wszyscy wiedzą, że Kasia pewnie łańcuchami się do biurka przypnie :/
Ale od jutra wszystko mi na meila proszę, no chyba, ze ktoś pieniążków nie chce - ale niech napisze kwotę, to moje konto chętnie przyjmie.
26-28 września będę się weselić u takich co myślałam, że nigdy już się nie pobiorą - jadę, bo jak nie zobaczę to nie uwierzę. A potem mam zamiar się upić z nimi - oni nie piją, ale mi to przeszkadzać nie będzie. Dlatego lepiej będzie jak z daleka trzymać sie będę od elektroniki, zwłaszcza że jadę sama, samusieńska :)))!!!!
28 jeszcze 5 godzin rajdu po lasach z SBSS, więc jak dotrę do domu, do stęsknionej rodzinki to padnę na rzęsy. Odpoczynek urlopowy pójdzie w diabły i od poniedziałku, 29 września wrócę do Was taka jak zwykle: zrzędliwa, niewyspana, humorzasta itd.
napisałabym Wam, że będę tęsknić, ale że Wy pewnie za mną nie będziecie to PA :)"

poniedziałek, 8 września 2014

powoli...

Już się wykopuję z tego wszystkiego co dość mocno nas przygniotło. Ciężko bo ciężko, ale najważniejsze, że nas nie zniszczyło. 

Do blogowania oczywiście wracam, powoli... bardzo powoli.
Mam jednak nadzieję, że ta notka jest początkiem i że jutro pojawi się nowa.
buziak dla tych co tu jeszcze zaglądają

niedziela, 13 lipca 2014

pierwszy raz w Kiel

Wyjechałam na urlop. Luby w końcu dostał urlop i leniuchujemy od wczoraj w północnych Niemczech. Martwię się, że wrócę grubsza. Bo jakoś u kogoś je się więcej, nie trzeba samemu przygotowywać. No mogłabym się przyzwyczaić :)
Do piątku jesteśmy w Kiel, jutro wybierzemy się na spacer. Czas na poznanie miejsca, bo jesteśmy tu pierwszy raz. Tosia dobrze się tu czuje. Ludzie bardzo serdeczni. Dziwne bo to rodzina Lubego, a Ci raczej za mili to nie są. Ale tu jesteśmy pierwszy raz, i od niedawna na nowo Luby ich poznaje. Życie rodzinne potrafi chadzać krętymi ścieżkami.

A teraz wieczór meczowy. No przecie Niemcy z Argentyną grają. Kto wygra? A kto to wie 

środa, 25 czerwca 2014

Skończyłam 30-stkę.


9 czerwca zegar ruszył wskazówkami i już liczba z przodu mi się zmieniła. Bałam się tego bardzo. Uważałam, że będę stara i moje życie się skończy. Minęło parę dni, a ja nadal mam żal do świata za tą liczbę. Postanowiłam jednak zawalczyć o swoje. Pokażę, że mając 30-stke świat się nie kończy. Udowodnię i sobie i innym, ze można mieć dziecko i rabatki kwiatowe i warzywnik i znaleźć pracę i powtórzyć w dwa miesiące trzy języki obce.
I o tym teraz będę pisać. O moim życiu na wsi, walką z chwastami, podbojami kuchennymi, córce, która już uważa, że wie lepiej i... pewnie dużo tematów jeszcze się tu znajdzie.

Na razie zaczynamy z zapchanymi zatokami. Podobne na nie to najlepsze są inhalacje. Mam olejek z cedru i sosny. Na zmianę wlewam je sobie do kąpieli. Plus oczywiście inhalacje z soli fizjologicznej.
A może Wy znacie jakieś sposoby na chore zatoki? Bardzo proszę o rady, chętnie wypróbuję.

czwartek, 6 marca 2014

40 dni bez....

Najwyższy czas by zadbać o figurę, a przede wszystkim o własne zdrowie. 40 dni bez słodyczy i fast fodów, kto się dołącza? KLIK Ja postanowiłam by nie jeść również pieczywa.
 
Z inicjatywy Kla Vell zaczęłam już od poniedziałku. Szukam alnernatyw do kanapek - bo zwykle tym się ostatnio żywiłam. Do jadłospisu wróciły kasze i warzywa. Wróciłam też do długich spacerów z Tosią, więc akurat na lato będę sobie FIT :)
 
Mam nadzieję, że to pomoże również mojej doporności.

 

środa, 26 lutego 2014

serce

Dziś drugie ekg, sprawdzenie wyników ciśnienia i pulsu, które sobie robiłam. No i dostałam skierowanie do kardiochirurga.
Strach jest coraz większy

niedziela, 23 lutego 2014

TAG - tylko jedno słowo

Widziałam na innych blogach i stwierdziłam, że też chcę. Stąd dziś pytania i odpowiedź w jednym słowie:


1. Gdzie jest Twój telefon - ładuje się
2. Twój partner? - zapracowany
3. Twoje włosy? - brązowe
4. Twoja mama? -cudowna
5. Twój tata? - nerwus
6. Twój ulubiony przedmiot materialny? - pieniądze :)
7. Twój sen zeszłej nocy? - ząbkowanie
8. Twój ulubiony napój? - woda z brity
9. Twój wymarzony samochód? - czerwony
10. Pokój w którym jesteś? - sypialnia
11. Twój eks? - gdzieś (nie wiem gdzie)
12. Twój strach? - choroby
13. Kim chciałabyś być za 10 lat? - szczęśliwą osobą
14. Z kim spędziłaś ostatnią noc? - mąż i Tosia
15. Jaka nie jesteś? - spokojna
16. Jaka jest ostatnia rzecz, którą robiłaś, przed tą, co robisz teraz? - wyrywałam lapka mężowi
17. Co masz na sobie? -  koszulę
18. Ulubiona książka? - Jeżycjada
19. Ostatnia rzecz, którą jadłaś?- pierogi ruskie
20. Twoje życie? - zaskakujące
21. Twój nastrój? - dobry (weekend mamy)
22. Twój przyjaciel? - obok mnie
23. O czym teraz myślisz? - o przyszłym tygodniu
24. Co teraz robisz? - męczę lapka
25. Twoje lato? -  ciepłe
26. Co jest w Twoim telewizorze? - brak tv
27. Kiedy ostatni raz się śmiałaś? - teraz (z pytań)
28. Kiedy ostatni raz płakałaś? - w zeszłym tygodniu???
29. Szkoła? - była i nie ma
30. Czego teraz słuchasz? - chrapania G :)
31. Twoje ulubione zajęcie w weekendy? -  spacery
32. Wymarzona praca? -z ludźmi
33. Twój komputer? - lapek
34. Za oknem? - ciemno
35. Piwo? - karmi kawowe
36. Meksykańskie jedzenie? - salsa
37. Zima? - śnieg
38. Religia? - heh...
39. Wakacje - góry i morze
40. W Twoim łóżku? - ONI
41. Miłość? - obecna w życiu

sobota, 15 lutego 2014

bierzemy się

Ruszyłam, a potem zwolniłam. Lekarz dość mocno przestraszył mnie tym ekg i sobie miejsca nie mogłam znaleźć. Na szczęście od poniedziałku do wczoraj była moja mama więc opiekę nad Tosią miałam i mogłam trochę odpocząć. Udało mi się nawet z domu samej wyruszyć.
 
I od tego tygodnia dość ostro się biorę za niemiecki, bardzo mi zależy na zdaniu egzaminu. Do 17 czerwca muszę się zgłosić i wtedy zdecyduję czy na C1 czy na C2. Nie ma, że boli. Ciągle wymyślam nowe wymówki. Teraz albo nigdy, zwłaszcza, że jesienią chcę jechać do szkoły w Niemczech. Zjazdy to 4 X 5 dni. Na szczęscie w odstępach, nie wiem jak dam radę bez Tosi, ale z drugiej strony bez przesady.
 
Muszę również poszukać jakiś zajęć dla Tosi, jakiegoś mini żłobka, gdzie można dziecko zostawić na dwie trzy godziny. Takie na sytuacje awaryjne, a że dostałam się do zarządu swej organizacji pozarządowej, to mogą takie sytuacje wystąpić, a mama nie zawsze zdąży. Poza mini żłobkiem myślałam, też o basenie. Tęskni mi się za pływaniem, co prawda na zajęciach z Tosią dużo sobie nie popływam, ale zawsze. Za miesiąc G ma mieć w pracy przestój, więc może w tedy uda mi się samej na pływanie chadzać. Nie szukam opiekunki, jakoś mam złe co do niej przeczucia, nie będę miała do niej zaufania. No i jest przecież moja mama, której chyba przykro by się zrobiło, że wolę opiekunkę od niej, zwłaszcza, że dobrze sobie z Tosią radzi, a i maluch za nią przepada.
 
No i maluch znów nie sypia po nocach. Gryzie co popadnie, zwłaszcza swoje paluszki, więc to chyba tym razem zęby. Jednak w przyszłym tygodniu jak będzie się ciągło mam zamiar zadzwonić do pediatry by przyszła i ją obejrzała - może i przesadzam, ale to moje dziecko.
 
 

środa, 5 lutego 2014

i ruszyłam

W poniedziałek wysprzątałam cały domek nasz. Aż nie wiedziałam skąd miałam tyle energii, a Tosia tyle cierpliwości do mamy.

wysprzątana kuchnia / kurczak się piecze / ciacho / chleb gotów do pieca


kocur Gama i Kotka Rosa przyszły na wizytację :)


We wtorek byłyśmy u koleżanki. Tosia mogła pobawić się ze straszą dziewczynką, 4 lata. Ze względu na to, że bagażnik nam w samochodzie szwankuje, a G nas zabierał z powrotem wzięłam Tosię w chustę. Nie płakała tym razem tylko z ciekawością rozglądała się na boki.


pierwsze zamówienie olejków i alg

Dziś byłyśmy u lekarza, Tosia miała wizytę szczepienne, a mnie się udało wcisną by mnie lekarz osłuchał, bo po dwóch tygodniach kaszlu chciałam mieć pewność, że już wszystko ok. Płuca i oskrzela mam ok, tylko lekarkę zdziwiło moje serce. Ciśnienie wyszło w normie, ale i tak zrobiono mi ekg, które już nie wyszło tak super. Pielęgniarka wzięła wydruk trochę zdziwiona i kazała zaczekać. Wróciła i powiedziała, że mam codziennie mierzyć sobie ciśnienie, a za dwa tygodnie wrócić. Nie wiem teraz bać się? Martwić się? Płakać? Nie pewnie się czuję. Muszę trochę odpocząć, wyluzować bo zwariuję.

niedziela, 2 lutego 2014

plany na tydzień

Niedzielnie dziś i leniwie minął dzień. Córa wraz z tatą wczoraj imprezowali i przed 3 wrócili, więc dziś oboje odsypiali. Noce też powoli dochodzą do ładu. Nie jestem jeszcze pewna, ale chyba mleko AR działa. Dziecko nie budzi mi się już ze strasznym płaczem - co prawda budzi się nadal, ale sądzę, że to już z przyzwyczajenie i z reguły wystarczy ją przytulić - bo budzi się marudząc, ale nie otwiera oczu. I ciągle myślę o tym, że niepotrzebnie się we dwie męczyłyśmy od września. Teraz już zawsze będę szukać odpowiedzi do skutku.
Cały styczeń przechorowałyśmy, ostatnie dwa tygodnie to już nawet z domu nie wychodziłam. I choć nadal "chyrlamy" to te tydzień jednak chcę zacząć już wychodzić do ludzi. I tak już prawie cały tydzień mamy plany - we wtorek wizyta u koleżanki, środa kino i szczepienie, piątek kawa. Poniedziałek i czwartek posiedzimy w domu. Jutro mam mega plan, wysprzątania podłóg, wywietrzenia i zmiany pościeli. Przy okazji odgruzuję Tosi pokój, posegreguję zabawki itd.

Mam nadzieję też, że uda mi się na nowo wcześniej zwlekać z łóżka, bo przez chorobowy styczeń wstaję około 9, nawet gdy Tośka wstanie wcześniej to krząta się między swymi zabawkami - zamykam jej pokój by nie wyszła do kuchni i jednym okiem ją obserwuję drugim dogorywam. Poranki chcę na nowo zacząć świeżymi sokami z sokowirówki. można by też wrócić do biegania, ale to już muszę wyzdrowieć całkowicie.

Mieszkamy u siebie, więc muszę na nowo ustalić nasz tryb dnia. Zaczęliśmy leniwie, potem chorując. Czas mieć jakąś stabilność, jakiś ramowy plan dnia. Czas na nowo wrzucić bieg :)

sobota, 1 lutego 2014

syndromy i chandry.... szukanie nowego życia

U jednej z blogowiczek przeczytałam ostatnio o "syndromie odstawienia". I zachodzę w głowę czy ja czegoś takiego właśnie nie mam. Przez urodzenie się Tosi, mój świat się zmienił. I wiadomo, że w najbliższych latach nie będzie ono już takie spontaniczne, nie spakuję plecaka w godzinę i nie wyruszę w świat. Ciężko jest spędzić noc czytając ciekawą książkę, więc nie czytam wcale. Ciężko jest malować, bo często Tosia mi w tym przeszkodzi, więc nie maluję wcale.
I w głowę zachodzę czy to rzeczywiście Tosia stanowi moje nowe bariery czy to ja je sama sobie w głowie poustawiałam. Tosia ma tatą, moich rodziców i tatę G. Nie jest sama. Ja mam przyjaciół, tych blisko mnie i tych daleko mieszkających. 
Szukam zmiany w swym życiu, ale zmiana już się narodziła i każdego dnia budzi mnie uśmiechem, a ostatnio buziakami. Jeśli nie chcę wracać do swej starej pracy na takich warunkach jak poprzednio to nie wynika to tylko ze względu na to, że Tosia się narodziła. Coś wcześniej przecież mi mówiło, że nie jest to praca na przyszłość, tylko na teraz i tu. Praca ciekawa, dająca bardzo dużo poczucia samorealizacji. Taka, do której można biec nawet w niedzielę z uśmiechem na ustach. Ale właśnie, a gdzie prywatne życie? Przez rok intensywnej pracy prawie straciłam kontakt z rzeczywistością, ani razu nie poszłam do teatru, bo czasu nie było nawet biletu poszukać. Nikt ode mnie nie wymagał takiego poświęcenia, to ja tak się wkręciłam, że praca stała się moim życiem. "a ja chciałabym przez kałużę iść godzinę, albo dłużej..." tak patrząc na Tosię chciałabym teraz żyć. Patrząc codziennie na jej nowe postępy, tęsknię za dniem wczorajszym i bardzo się boję, że jutro już będzie dorosła. Tak bardzo nie chcę przeoczyć jej sukcesów, być gdy jest smutna. 

Muszę poszukać innej pracy. Ale jeszcze nie dziś. Dziś chcę być taką mamą co jest z dzieckiem. Co pójdzie z nim na spacer, pobawi się i nie będzie się śpieszyć. Mam trochę zobowiązań i mogę je wykonywać gdy moja mama przyjeżdża do Tosi, nie są na tyle oblegające bym czuła się z nimi źle i dobrze, że są bo czuję, że coś tam pracuję.

Ale na pewno mogę czytać, malować, podróżować - bo tego to nie Tosia mi zakazuje tylko moje jeszcze malutka depresja, która gdzieś jeszcze w zakamarkach siedzi i z życia nie do końca pozwala się cieszyć. Bo w podróż można wyruszyć i tacie dać szansę być tatą, a także można Tosię spakować i jej zacząć świat pokazywać.

sobota, 25 stycznia 2014

w skrócie

Nuta obiecała pisać, ale znów nie pisze. Nuta siedzi w domu i strasznie kaszle, oby płuc nie wypluła.  \

Ale teraz przerwa bo Tosia właśnie wróciła od dziadka i trzeba ją wykąpać. Tosia wróciła w jednym bucie, a jej tata nie wie gdzie jest drugi.... heh puścić ich gdzieś to zawsze ta sama historia, coś zapomną, coś pomylą i potem się dziwią, że się krzywię jak mają iść gdzieś razem :/

poniedziałek, 13 stycznia 2014

na nowo na swoim

Na chwilę opuściłam bloga. G miał urlop, potem był na chorobowym, więc domowo i rodzinnie spędzaliśmy czas. Zaliczyliśmy też małą parapetówkę u nas.
Dziś powoli powinniśmy wracać do rzeczywistości, jednak jest ona już inna, bo na nowo na swoim. Dlatego dziś z Tosią leniuchujemy, bawimy się.
Powoli dążę do realizacji zadań, które przed sobą postawiłam. I szczerze dużo lepiej się czuję.
Nie znikajcie, będę tu częściej :)

sobota, 4 stycznia 2014

postanowienia noworoczne

Nigdy ich nie robiłam, ale w tym roku ich potrzebuję. Jest wiele spraw, które zostały przeze mnie rozpoczęte, ale brakuje mi tzw. "kopa w tyłek". Najwyższy czas by pójść dalej. Kolejność przypadkowa.

1. Nauczyć się grać na gitarze. Moje wielkie marzenie, a własną gitarę mam od prawie 4 lat.

2. Zdać w końcu egzamin na certyfikat z niemca

3. Na nowo prowadzić samochód

4. Stworzyć z naszego domu miejsce do którego chce się wracać

5. Przypomnieć sobie język węgierski

Jest jeszcze trochę mniejszych, jak jazda na rowerze, zmiana koloru włosów, czy podróże, małe i duże :)

Zobaczymy za rok jak to będzie z realizacją, mam nadzieję, że zapał mnie nie opuści. Póki co nie mam aspiracji w kwestii pracy, zbyt zmęczona pewnie jestem porządkami po przeprowadzce by myśleć o niej. Na szczęście jestem jeszcze na urlopie rodzicielskim, jak się skończy to wtedy zacznę się martwić. Dziś zamieściłam info, że udzielam korepetycji. Dobrze by było mieć swoje pieniążki na "waciki" :)


czwartek, 2 stycznia 2014

z nowym rokiem

Mamy Nowy Rok i na sam jego początek potrzebuje przysłowiowego kopa w tyłek.
Najwyższy czas by wziąć się w garść i pójść do przodu.  Dlatego mam dużą nadzieję, że rano uda mi się zwlec z łóżka i pójść pobiegać