sobota, 1 lutego 2014

syndromy i chandry.... szukanie nowego życia

U jednej z blogowiczek przeczytałam ostatnio o "syndromie odstawienia". I zachodzę w głowę czy ja czegoś takiego właśnie nie mam. Przez urodzenie się Tosi, mój świat się zmienił. I wiadomo, że w najbliższych latach nie będzie ono już takie spontaniczne, nie spakuję plecaka w godzinę i nie wyruszę w świat. Ciężko jest spędzić noc czytając ciekawą książkę, więc nie czytam wcale. Ciężko jest malować, bo często Tosia mi w tym przeszkodzi, więc nie maluję wcale.
I w głowę zachodzę czy to rzeczywiście Tosia stanowi moje nowe bariery czy to ja je sama sobie w głowie poustawiałam. Tosia ma tatą, moich rodziców i tatę G. Nie jest sama. Ja mam przyjaciół, tych blisko mnie i tych daleko mieszkających. 
Szukam zmiany w swym życiu, ale zmiana już się narodziła i każdego dnia budzi mnie uśmiechem, a ostatnio buziakami. Jeśli nie chcę wracać do swej starej pracy na takich warunkach jak poprzednio to nie wynika to tylko ze względu na to, że Tosia się narodziła. Coś wcześniej przecież mi mówiło, że nie jest to praca na przyszłość, tylko na teraz i tu. Praca ciekawa, dająca bardzo dużo poczucia samorealizacji. Taka, do której można biec nawet w niedzielę z uśmiechem na ustach. Ale właśnie, a gdzie prywatne życie? Przez rok intensywnej pracy prawie straciłam kontakt z rzeczywistością, ani razu nie poszłam do teatru, bo czasu nie było nawet biletu poszukać. Nikt ode mnie nie wymagał takiego poświęcenia, to ja tak się wkręciłam, że praca stała się moim życiem. "a ja chciałabym przez kałużę iść godzinę, albo dłużej..." tak patrząc na Tosię chciałabym teraz żyć. Patrząc codziennie na jej nowe postępy, tęsknię za dniem wczorajszym i bardzo się boję, że jutro już będzie dorosła. Tak bardzo nie chcę przeoczyć jej sukcesów, być gdy jest smutna. 

Muszę poszukać innej pracy. Ale jeszcze nie dziś. Dziś chcę być taką mamą co jest z dzieckiem. Co pójdzie z nim na spacer, pobawi się i nie będzie się śpieszyć. Mam trochę zobowiązań i mogę je wykonywać gdy moja mama przyjeżdża do Tosi, nie są na tyle oblegające bym czuła się z nimi źle i dobrze, że są bo czuję, że coś tam pracuję.

Ale na pewno mogę czytać, malować, podróżować - bo tego to nie Tosia mi zakazuje tylko moje jeszcze malutka depresja, która gdzieś jeszcze w zakamarkach siedzi i z życia nie do końca pozwala się cieszyć. Bo w podróż można wyruszyć i tacie dać szansę być tatą, a także można Tosię spakować i jej zacząć świat pokazywać.

4 komentarze:

  1. Kochana tryzmaj sie tego co napisalas i badz szczesliwa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkie ograniczenia mamy w głowach - tego jestem więcej niż pewna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko da się pogodzić :) Daj sobie czas, wszystko się wyjaśni i ,,zrobi lepiej", brzmi to banalnie, ale w życiu tak jest :) Znajdziesz fajną pracę, która pozwoli Ci być taką, mamą, jaką chcesz :) A może byś coś swojego założyła? Np. pani do której chodzę na angielski, ma małe dziecko, a prowadzi firmę, właśnie te naukę języka, odprowadza podatki, po prostu to jej idzie i uczy innych :) Pracę ma w domu.
    Podróże.. Chyba bym nie zrezygnowała, też uwielbiam :P Razem z Ukochanym planujemy, ze gdy już będziemy rodzicami maleństwa, to na początku będziemy na ,,spokojne, leniwe wczasy" w kraju jeździć, ale ważne by wyjechać :) Gdy dorośnie, można dalej. Jednodniowe wypady też są fajne..
    Będzie ok! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że to są Twoje ograniczenia Kochana, nie wynikające z narodzin Tosi ;-). Napewno znalazłabyś chociażby 5minut, żeby sobie zrobić szybki make up każdego dnia, a wiesz jakby G sie zdziwił ?:) Tosia tez pewnie chciałaby podróżować, ale jeśli uznasz że jest za mała to akurat G. by się przydało jakby pobył sam na sam z młodą chociazby przez weekend, a Ty byś mogła wyjechać i odpocząć, pobyć sama ze sobą... jeśli będziesz na to gotowa ;-). Ja teraz gdzieś w sieci znalazłam bloga, gdzie rodzice młodzi z małą córeczką wybrali się w podróż dookoła świata ;-))). Więc wiesz...:P Ważne byś Ty odnalazła drobne radości w życiu poza Tosią także ;-))

    OdpowiedzUsuń